Nigdy nie myślałam, że jakiekolwiek telewizyjne show wymusi na mnie zwrotną reakcję. Ale tak o to stało się i dlatego pokusiłam się o małą reaktywację bloga.
I pewnie nie odkryję Ameryki mówiąc, że TV to jedna wielka ściema! :)
To co za szklanym ekranem wydaje nam się być takie eleganckie, ładne, estetyczne, w rzeczywistości prezentuje się nieco odmiennie - zakurzone, składane krzesełka dla widowni, obdrapany stół jury, tandetne plastikowe czerwone guziczki zmuszające uczestnika do zaprzestania prezentacji swojego Wielkiego Talentu, świecidełka, migające lampki i Animator ruchów widowni. No cóż ..praca jak praca... nawet poczułam się trochę lepiej widząc, że moje biurko w pracy jest zdecydowanie w lepszym stanie i że swobodnie mogę trzymać na nim kubek z kawą w przeciwieństwie do popijającej pod stołem jakiś napój Agnieszki Chylińskiej :)
Niestety nawet żarty ulubionych przeze mnie Panów Hołowni i Prokopa przestały być śmieszne w obliczu wyreżyserowanych haseł pojawiających się na ekranie. Dla mnie bohaterem był jedynie Pan Animator, który w swoją pracę włożył całe serce i wymusił na mnie klaskanie nawet wtedy, gdy nie miałam na to żadnej ochoty...to jest Bohater mojego wieczoru w Mam Talent!